Trwa ładowanie..

Halina Mikołajska

Biografia

Ur. 22 III 1925 w Krakowie. Zm. 21 VI 1989 w Warszawie.

Aktorka teatralna, reżyserka, od lat 70 działaczka opozycyjna, członkini Komitetu Obrony Robotników.

Zadebiutowała w Krakowie rolą Eurydyki w Orfeuszu Świrszczyńskiej w reżyserii Władysława Woźnika. Zagrała w Otellu Shakespeare’a, Maskaradzie Iwaszkiewicza, Trzech siostrach Czechowa. W 1949 roku wystąpiła w Teatrze Kameralnym we Wrocławiu w Niemcach Kruczkowskiego w roli Ruth.

Halina Mikołajska grała na deskach Teatru Polskiego w Warszawie. Potem związała się z Teatrem Współczesnym Erwina Axera i Teatrem Narodowym. 

W 1955 roku Mikołajska zaangażowała się do nowo powstałego w Pałacu Kultury Teatru Domu Wojska Polskiego, który w 1957 roku został przemianowany na Teatr Dramatyczny i w którym występowała do 1962 r. W tym wspaniałym okresie aktorskiej kariery na deskach ważnej polskiej sceny aktorka wykreowała wiele wybitnych ról zagranych żarliwie i inteligentnie, z pasją i równocześnie z dystansem pozwalającym głęboko wniknąć w odczucia bohaterek i odpowiednio podkreślić sensy dramatu.[1]

W 1955 zagrała Rachelę w słynnym Weselu Wyspiańskiego w reż. Maryny Broniewskiej i Jana Świderskiego:

Można dyskutować na temat wykonania poszczególnych ról, lecz niewątpliwie jest to przedstawienie wysoce wartościowe. Obok słusznej koncepcji inscenizacyjnej i dobrej reżyserii (Maryna Broniewska i Jan Swiderski) - odznacza się ono kilku świetnymi rolami. Halina Mikołajska przepoiła postać Rachel słusznie głębokim umiłowaniem poezji, liryzmem, całą złożonością poetyckiego, ale przecież sztucznego świata, w jakim żyje. Piękno tej postaci i jej cała zarazem pustka znalazły w Mikołajskiej wspaniałą odtwórczynię. Szczególnie pięknie wypadły, pełne czaru poetyckiego, sceny z poetą, którego doskonale gra Jan Świderski. Z wielu innych artystów występujących w "Weselu", wyróżniają się: Tadeusz Białoszczyński (gospodarz), Andrzej Bogucki (pan młody), Kazimierz Opaliński (Żyd) i Wanda Łuczycka (gospodyni). (Aleksander Rowiński, „Słowo ludu”, 1955)

Radość z Wesela na scenie pozostawała niezmącona, zwłaszcza że podkreślano jego „przejrzystość i zrozumiałość nawet dla mniej wyrobionego widza". Gdyby nie Rachela Haliny Mikołajskiej, większość piszących o tym spektaklu nie dałaby się więc wytrącić ze zwykłej koleiny ogólników i frazesów. W Racheli Mikołajskiej musiało być jednak coś nadzwyczajnego, jak pisano niezbyt fortunnie: „egzotycznego" i niepokojącego, skoro zwracała powszechną uwagę, recenzje ozdabiano niemal wyłącz­nie jej zdjęciami i jej rolę w zespole pierwszorzędnych wykonawców omawiano najczęściej. Pozostając w kręgu frazesu, można było napisać: „przepojona poezją" - i na tym poprzestać. Nazywając zaś ją „czaro­dziejką weselnej nocy" zwracającą uwagę wdziękiem, liryzmem, nawet podskórnym rozerotyzowaniem, przypisywać jej w Weselu funkcję ozdobną. Mogłaby zatem po prostu się podobać, a nawet zachwycać. Stało się jednak coś więcej. Rachela zawładnęła tym spektaklem, bo - jak napisał Adam Grzymała -Siedlecki - „niemal jako wyjątek [...] ta rola realizowała zamiar ukazania Wesela jako pamfletu". [2](Joanna Krakowska)

Kolejne wybitne role na scenie Teatru Domu Wojska Polskiego, później Teatru Dramatycznego odegrała w Dobrym człowieku z Seczuanu Brechta i Krzesłach Ionesco w reż. Ludwika René, Samotności Słomczyńskiego i Imionach władzy w reż. Lidii Zamkow, Antygonie Anouilha w reż. Jerzego Rakowieckiego, w spektaklu Szkoda tej czarownicy na stos Fry’a, Procesie w Salem Millera, Diable i Panu Bogu Sartre’a w reż. Ludwika René, Makbecie Shakespeare’a w reż. Bohdana Korzeniewskiego, Medei Eyrypidesa w reż. Jerzego Markuszewskiego. O jej rolach pisano:

Rolę Szen-Te kreuje w przedstawieniu Halina Miko­łajska. Aktorka grała oszczędnie, dyskretnie, w sposób ściszony, intelektualny, co nie znaczy wcale, że brakowało jej ciepła czy pasji. Szen-Te Mikołajskiej utkana była z rozlicznych barw. Był tu szczery liryzm i tkliwość (scena z nie narodzonym jesz­cze dzieckiem), zawadiacka pewność siebie (w scenie spotkania z Jang Sunem), nie brakło również tonów prawdziwego cierpienia i buntu (szczególnie w replikach do publiczności). Mikołajska naj­wierniej ze wszystkich wyko­nawców wyczuła styl brechtowskiego teatru. Zaprezento­wała nam rzadko ostatnio spotykaną sztukę nie tylko kreowania postaci, lecz rów­nież ukazywania stosunku aktora do stworzonego przez siebie dzieła. Oto Halina Mikołajska szczerze współczuła swej Mikołajskiej - Szen-Te. Jeśli dodamy do tego, iż ak­torka przeżywa w czasie spektaklu metamorfozę i wciela się w postać zimnego, wyrachowanego pana Szin-Ta, to wnet zrozumiemy ogrom włożonego w przygoto­wanie roli wysiłku i poznamy skalę talentu tej wybitnej aktorki. (o roli w spektaklu Dobry człowiek z Seczuanu, Daniel Bargiełowski, „Sztandar młodych”, 1956)

Widziałem Krzesła w wykonaniu zespołu teatru katowickiego na gościnnym występie w Lublinie i wi­działem tę sztukę na Scenie Prób w Domu Kultury i Nauki w Warszawie z Mikołajską i Świderskim. Muszę stwierdzić, że interpretacja warszawska dała mi większą siłę przeżycia. Miko­łajska jako Stara była o wiele bliższa filozoficznej istocie sztuki. Biorąc Sta­rego na kolana, huśtając i "hołubiąc" go jak prawdziwe dziecko, zbliżyła się do właściwego, freudystowskiego odczytania znaczenia Krzeseł. (o roli w Krzesłach, Stefan Wolski, „Kamena”, 1957)

Trudno grać tę rolę. Autor posklejał tu elementy starego mitu z różnymi fragmentami współczesnych rozczarowań, ze sceptycyzmem wieku bez ideologii, heroikę bezkompromisowości z biologicznym "bólem istnienia". Halina Mikołajska głęboko wzrusza tam, gdzie rozprasza się mgła autorskich rozumowań, gdzie stoi przed nami człowiek po prostu cierpiący. Dlatego wielka jest prawda i siła sceny ze strażnikiem (pisanie listu), piękne są czysto liryczne momenty. Ale też dlatego w kluczowym dla idei sztuki dialogu z Kreonem Antygona za mało waży - autor nie dał jej racji dostatecznych, reżyser beztrosko machnął na nią ręką. (o roli w Antygonie, Stefan Treugutt, Przegląd Kulturalny, 1958)

(...) Ale to wszystko wynagradza wstrząsająca bogactwem środków dramatycznych gra aktorska. Mowa tu będzie przede wszystkim o Halinie Mikołajskiej w roli Elisabeth, Janie Świderskim w roli jej męża Johna. Trzeci w czołowej trójce to Ignacy Gogolewski jako pastor Hale. Mikołajska ukazuje się widzowi najpierw jako cicha, dobra,chorowita,uwielbiająca męża i cierpiąca z powodu jego chwilowej niewierności,zapobiegliwa gospodyni,ale w i miarę posuwania się akcji sztuki rośnie niejako w oczach widza. Potworny cios,jaki w nią uderza,sprawia,że w ostatnim akcie (który jest jej małym arcydziełem),widzimy postać wysublimowaną przez cierpienie. Scena,w której John idzie na śmierć,a Elizabeth trafiona w samo serce bólem nie do zniesienia,kręci się w kółko,jak zraniona,szukająca schronienia sarna,to niezapomniany moment tej świetnej aktorskiej kreacji. (o roli w Procesie w Salem, Karolina Beylin, Expres Wieczorny, 1959)

Po krótkiej przerwie wróciła do Dramatycznego rolą w O długim czekaniu Manna:

Interpretację tekstu Tomasza Manna uważam za dalszy krok aktorski Haliny Mikołajskiej, chociaż niedawno jeszcze sądzi­liśmy, że szczyty osiągnęła już w Listach panny de Lespinasse. Ale właśnie celem tamtego spek­taklu było stworzenie postaci, w tym zaś, głównym kierunkiem jest bogactwo narracji. Mikołajska występuje w ko­stiumie (projekt Andrzeja Stopki). Dzięki temu podkreśla zmy­słowość kreacji, a prawdzi­wy teatr musi być przecież zmy­słowy, nasycony dźwiękiem, bar­wą, zapachem, rytmem. Taki jest właśnie teatr Mikołajskiej, teatr jednego aktora. Być przez ponad godzinę pod ostrzałem setek oczu, zdanym wyłącznie na włas­ny talent i pamięć - to nie lada odwaga. Ale właśnie w sztuce li­czy się tylko to, co jest nasyco­ne odwagą i piętnem wielkiej in­dywidualności. Tak jest w poezji, muzyce, pla­styce - tak też jest w teatrze. Prawdziwy aktor nie może się ograniczać tylko do intuicji, mu­si myślowo przetworzyć ma­teriał tekstowy i dopiero wtedy przekazać go widowni. Tak czyni Mikołajska i w tym jest między innymi tajemnica jej wielkiego sukcesu. (Stanisław Ostrowski, „Świat”, 1966)

W 1957 roku w Dramatycznym wyreżyserowała Iwonę, księżniczkę Burgunda Gombrowicza z tytułową rolą Barbary Krafftówny, następnie podjęła się inscenizacji Romulusa Wielkiego Dürrenmatta z tytułową rolą Jana Świderskiego. O Mikołajskiej reżyserce pisano:

Wydaje się więc, że Iwona, księżniczka Burgunda odniosła sukces nie tylko dlatego, że była nieodparcie śmieszna, ale i dlatego, że Halina Mikołajska pozwoliła aktorom tę sztukę przede wszystkim grać, zapewniając im komfort kreacji teatralnej bez roztrząsania i rozstrzygania zbędnych szczegółów spoza scenicznej rzeczywistości. Estetykę teatru absurdu połączyła z tradycyjnymi elementami baśni, osiągając tym samym efekt nowości, ale zachowując teatralną magię.[3] (Joanna Krakowska)

(...) Nie sposób wymienić wszystkich grających w tej sztuce. Należy tylko podkreślić, że dobrze wchodzili w ramy zakreślone im przez Halinę Mikołajską, której zasługi reżyserskie gorąco oklaskiwano po spektaklu, wywołując jej nazwisko. Scenografia dobrze "grała" wraz z innymi. Zwłaszcza pomysłowe cienie kur na drugim planie. Obecność kur na scenie zastąpiono gdakaniem ptactwa spłoszonego nadejściem każdej nowej osoby. Przekład Ireny Krzywickiej bardzo literacki, a jednocześnie swobodny aż do granic gwary. (o Romulusie Wielkim, Karolina Beylin, Ekspres Wieczorny, 1959)

[1] Monika Mokrzycka-Pokora, Halina Mikołajska, https://culture.pl/pl/tworca/halina-mikolajska

[2] Joanna Krakowska, Październik, czyli Wesele, http://mojtd.encyklopediateatru.pl/historia/14/rozdzial-2

[3] Joanna Krakowska, http://www.encyklopediateatru.pl/przedstawienie/10640/iwona-ksiezniczka-burgunda

Więcej informacji o Halina Mikołajska na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego.