Wanda Laskowska
Biografia
Ur. 2 X 1920 w Warszawie, zm. 30 XII 2016 w Warszawie.
Reżyserka.
Studiowała aktorstwo w Studio Teatralnym Iwo Galla w Gdyni, ale nie podjęła pracy aktorskiej. Ukończyła Wydział Reżyserii PWST w Warszawie (1953). Jej debiutem był wyreżyserowany wspólnie z Jerzym Rakowieckim spektakl Ich czworo Zapolskiej w Teatrze Współczesnym w Warszawie. W pierwszych latach kariery dużo reżyserowała poza stolicą, m.in. w Teatrze im. Osterwy w Lublinie.
Do Warszawy wróciła w 1959 r., by wystawić w Teatrze Dramatycznym dwie sztuki Witkacego W małym dworku i Wariata i zakonnicę. Były to ważne premiery teatru, wpisujące się w jego nowatorski nurt repertuarowy w tamtym czasie. Autorem scenografii do przedstawienia był Józef Szajna. I właśnie na nią zwracali uwagę krytycy, jak np. Jan Kott: „Szajna jest diabłem. Dekoracje zazwyczaj są tylko przez pierwszą minutę po podniesieniu kurtyny. Potem nie ma już dekoracji, jest tylko miejsce akcji. I czasami światło. U Szajny dekoracje są przez cały czas. Mieszają się do akcji, są akcją. Grają swój dramat, są same dla siebie teatrem. I to teatrem zaskakującym intensywnością wyobraźni i jakąś bardzo szajnowską, bardzo zmysłową gęstością. Czy to jest teatr Witkacego? I tak, i nie”. Krytyk zwracał uwagę na problem, który często pojawiał się później w recepcji dramaturgii Witkacego – nadmiernego stosowania groteskowych środków. „Bezsens, aby zagrał, trafić musi na opór sytuacji życiowych. Inaczej staje się czystą zabawą. Zabawa może być doskonała i niewątpliwie taką doskonałą zabawę na tekście Witkacego pokazali nam Szajna i Laskowska. Witkacy lubił perwersję. Uważał ją obok rozjątrzenia formy za istotną cechę sztuki nowoczesnej. Zakonniczka w pysznym kornecie, z odsłoniętymi kolankami, jest perwersyjna. Zwłaszcza, kiedy gra ją Lucyna Winnicka. Jeszcze bardziej perwersyjna będzie w czarnym dezabilu z czarnym krzyżem na długim sznurze. Ale najbardziej perwersyjną, najbardziej surrealistyczną byłaby ‘prawdziwa’ zakonnica zrzucająca ‘prawdziwy’ habit. I najbardziej szokującą, najbardziej bluźnierczą. (…) Kiedy wszyscy są wariatami, nikt nie jest wariatem. Tragifarsa przestaje istnieć.” Kott konkludował: „Pierwszy raz w życiu widziałem Witkacego na scenie i pierwsza to po wojnie poważniejsza próba scenicznej realizacji jego dramatów. Na pewno ciekawa, na pewno pobudzająca i na pewno dyskusyjna. Ale... za mało mi w niej Witkacego” („Przegląd Kulturalny”1959 z dn. 16 XII).
Zaraz po premierze Witkacego Wanda Laskowska podjęła się w Teatrze Dramatycznym jeszcze jednego wyzwania: reżyserii Kartoteki Różewicza. Był to debiut sceniczny uznanego już wtedy poety. Docenił go od razu Jerzy Pomianowski: „Rzecz żyje i budzi rosnące zainteresowania nie mimo, lecz dzięki ryzykanckim cechom tego tekstu i przedstawienia, gdzie bohater toczy rozmowy z maskami własnych wspomnień i wyobraźni nie wstając prawie z łóżka ulokowanego w samym środku przeciętnego, otwartego, ulicznego krajobrazu. Ten przegląd bagażu doświadczeń współczesnego człowieka z tej ziemi, naszego bliźniego, który zaczął dorosłe życie akurat w zwrotnej chwili początku wojny, który padał na pysk i podnosił się razem z większością myślących i dorosłych dziś Polaków - budzi najprawdziwszy szacunek dzięki swojej rzetelności. Potęguje go jeszcze forma gorączkowego tego przetrząsania kartoteki pamięci, niepowszednia - jakby ze skromności, jakby z niechęci do każdego mechanicznego i niezawodnego chwytu ogranej dramaturgii. Różewicz, najświetniejszy chyba z poetów, którzy po wojnie debiutowali, bez patosu i dojutrkowych wieszczeń spróbował podsumować tzw. rozterki współczesności; najlepsza rzecz, jaką może artysta zrobić, aby odbiorców od nich uwolnić”. Krytyk chwalił również pracę Wandy Laskowskiej: „sprawna, twórcza, świadcząca o uczciwym stosunku do literatury, myśli i aktora” (“Świat” 1960 nr 19).
Nie poznał się zupełnie na dziele Różewicza recenzent „Trybuny Ludu”: „Nie twierdźmy, że Kartoteka znajdzie się w kartotece dzieł dramatycznych o trwałej wartości. Jest to utwór wtórny i niesamodzielny, choć mocno powiązany z oryginalną poetyką autora Poematu otwartego. W Kartotece krzyżują się wpływy Gombrowicza z nowszą francuską awangardą, mało w niej Różewicza, to fakt”. Ale doceniał mimo wszystko reżyserię przedstawienia: „Podziwiać należy takt, umiar, dyskrecję, swobodę - i wiele innych zalet - z jakimi Wanda Laskowska poprowadziła przedstawienie Kartoteki. Sens sztuki rysował się możliwie jasno, i nie Laskowskiej wina, że nie wszystkim jasno. Przedstawienie jest wierne autorowi - prawie bez cięć, bez zmian - tylko co krok dłoń reżyserki poprawia, stara się uteatralnić pomysł autora (…)” (Jaszcz, „Trybuna Ludu” 1960 nr 97).
O znaczeniu prapremiery Kartoteki w reżyserii Wandy Laskowskiej pisze również Joanna Krakowska: http://www.encyklopediateatru.pl/przedstawienie/7407/kartoteka
Laskowska w Teatrze Dramatycznym sięgnęła po jeszcze jedną sztukę Różewicza: Grupę Laokoona i przygotowała również jej prapremierę. Krytycy narzekali nieco, że ranga utworu jest mniejsza w porównaniu z Kartoteką, ale potraktowali reżyserkę już jako „speca od strony Różewicza” i chwalili za „sprawny i trafny montaż reżyserski” (Jaszcz).
Ważną premierą zrealizowaną przez Laskowską był także Nosorożec Ionesco. Krytycy dość jednoznacznie odebrali sceniczną interpretację sztuki: „Nasz Teatr Dramatyczny poszedł całkowicie po linii odczytania sztuki jako protestu przeciw faszyzmowi. Podkreślała to przede wszystkim robiąca wielkie wrażenie scenografia Sadowskiego, ukazująca jak w oczach widza niemal inwazja nosorożców doprowadza kwitnące, spokojne miasto do ruiny, a samych nosoroców przedstawiająca z głowami do złudzenia przypominającymi hitlerowskie kaski. W tym kierunku poszła także reżyseria Wandy Laskowskiej i gra Jana Świderskiego w roli Berangera” – pisała Karolina Beylin („Express Wieczorny” 1961 nr 225). Echa ówczesnej propagandy daje usłyszeć w recenzji Stefana Polanicy: „Przedstawienie - w kontekście sytuacji w NRF i przejawów odradzania się neofaszyzmu w innych krajach kapitalistycznych - znajduje świeży, aktualny rezonans. Trzeba je koniecznie zobaczyć” („Słowo Powszechne” 1961 nr 230).
Wanda Laskowska wyreżyserowała także rzadko grywaną w naszym teatrze sztukę Buchnera Leonce i Lena – znów we współpracy scenograficznej Józefa Szajny. I znów krytycy zżymali się na plastyczny przerost inscenizacji – Elżbieta Żmudzka określiła to nawet mianem „terroru scenografii”: „Poetycka i kpiarska komedia Georga Buchnera pokazana została w takim sztafażu plastycznym, obciążona taką mnogością pomysłów scenografa - że z samej komedii niewiele pozostało” („Zwierciadło” 1962 nr 45). Swoje uwagi do interpretacji scenicznej sztuki formułował Jerzy Koenig: „Zabawa Laskowskiej i Szajny, z Dzwonkowskim jako zniedołężniałym królem, Czyżewską i Fettingiem jako parą romantycznych kochanków, inteligentnym błaznem Pokory - zabawa ta trafia często obok Buchnera, nierzadko przygłusza go, na pewno zaś demaskuje. Machina teatralna rwie wątły, cienki i ściszony tekst, który staje się nagle pretekstem do szaleństw teatru - niczym więcej, z rozpędu zaczyna produkować operę, cofnięta poniewczasie trafia na ślepy tor, zderza się z zimną, zdezorientowaną, spłoszoną widownią, zaczyna się wtedy obracać na jałowych obrotach, w końcu staje. Nic dziwnego, że staje. Nie można na dłuższą metę grać Buchnera bez Buchnera, nie wystarcza fascynacja samą formą widowiska dramatycznego, które nic poza tęsknotą za zbuntowanym teatrem nie wyraża. Buchner buntował się przeciwko swojej epoce, widowisko Laskowskiej i Szajny buntuje się przeciwko spoczciwiałemu i ugrzecznionemu teatrowi. Niby słusznie i niby szlachetnie: przyrządzano ładunek wybuchowy, potrójna mieszanka huknęła potężnie i... no tak, i nic. Nie, nie opłaca się robić teatru tylko przeciwko teatrowi. Co zotało w Teatrze Dramatycznym bez pudła udowodnione” („Przegląd Kulturalny” 1962 nr 44).
Wanda Laskowska miała też w repertuarze realizowanym w Teatrze Dramatycznym pozycje bardziej popularne, jak Ucztę morderców Wydrzyńskiego, Czas młodości Zorina, a ostatnią wystawioną sztuką był Wieczór zbrodniarzy kubańskiego autora Jose Triany (1967). W tym samym czasie, gdy reżyserka pracowała w Dramatycznym, zaangażowana była również w innych warszawskich teatrach, przede wszystkim w Narodowym za dyrekcji Kazimierza Dejmka, gdzie rozwijała swoje zainteresowania twórczością Witkacego i Różewicza. W późniejszych latach realizowała bardzo dużo spektakli w różnych teatrach w kraju. Karierę reżyserską zakończyła w 1995 r.