Trwa ładowanie..

Witold Zatorski

Biografia

Ur. 8 VII 1937 w Warszawie, zm. 19 VII 1981 pod Lackoroną.

Właśc. Wacław Witkowski.

Reżyser, aktor.

Absolwent Wydziału Aktorskiego PWST w Łodzi (1960). Zaangażował się do zespołu aktorskiego Teatru Nowego w Łodzi, gdzie występował do 1972 r. Równocześnie interesował się reżyserią. Zajęcia tego podejmował się najpierw jako asystent Tadeusza Minca. Pierwszą samodzielną pracą była Szklana menażeria Williamsa (1967). W 1970 r. zdał eksternistyczny egzamin reżyserski. Pracował głównie w łódzkich teatrach: Nowym i Teatrze im. Jaracza. W latach 1976-81 związany był z Teatrem Dramatycznym m.st. Warszawy, gdzie zrealizował cztery głośne spektakle.

Pierwszym była adaptacja Kubusia Fatalisty Diderota. Wcześniej Zatorski odniósł z nią sukcesy w Teatrze Nowym w Łodzi i Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Reżyser wykorzystał dekoracje Jerzego Grzegorzewskiego, a muzykę do piosenek napisał Stanisław Radwan. W Warszawie spektakl stał się prawdziwym przebojem. „Cóż za wspaniały spektakl!” – recenzował z entuzjazmem Lucjan Kydryński. „(…) grają: Zbigniew Zapasiewicz (Kubuś), Mieczysław Voit (jego Pan) oraz Marek Kondrat, Małgorzata Niemirska, Magda Zawadzka, Wiesław Gołas. Same tuzy! Setki pomysłów, drobiazgów rozsianych w całym spektaklu - trudno powiedzieć, które obmyślił reżyser, które dodali aktorzy, niespotykana na naszych scenach sprawność fizyczna - uroczy, najbardziej błyskotliwy, wesoły spektakl jaki widziałem od czasu Snu nocy letniej Petera Brooka. Kabaretowa forma, pełny luz (lecz nigdy nieprzesadny), wielka wspólna zabawa” („Przekrój” 1977 nr 1673). 

Brat Lucjana, Juliusz Kydryński, również był zachwycony: „Kubuś jest prawdziwym, znakomitym teatrem, jakiego od lat już na żadnej z naszych scen nie dane nam było oglądać. Artyści - daję słowo! - imponują świetną dykcją, a także akrobatyczną niemal sprawnością fizyczną, umieją nawet śpiewać, czyli prezentują cechy od zawodu aktora właściwie nieodłączne, lecz tak rzadko w naszych teatrach spotykane, że zdążyliśmy już o ich nieodzowności zapomnieć. Tym większe wrażenie wywołuje obserwowanie ich u wszystkich - podkreślam: wszystkich wykonawców przedstawienia. Na tle tak wyrównanego zespołu olśniewa fenomenalną kreacją w roli tytułowej Zbigniew Zapasiewicz, subtelnie ironizuje z ‘arystokratycznym’ dystansem Mieczysław Voit, czarują urodą i wdziękiem, a także świetnymi solówkami wokalnymi panie: Małgorzata Niemirska i Magda Zawadzka” („Dziennik Polski” 1977 nr 108). 

Bardziej sceptyczny był Jan Kłossowicz: „Zatorski chciał się tutaj bawić wszystkim - i teatrem, i tekstem Kubusia, i Diderotem, i muzyką, i szermierką, i ‘ruchem scenicznym’. Nic dziwnego, że tej zabawy zrobiło się za dużo. Że powstało przedstawienie, na które tęskniąca do zabawy w teatrze publiczność będzie chodzić przez długie miesiące. Ale bawić się będzie zbyt tanim kosztem. Nikt nie zastanowi się nad głębszym choć przecież tak prostym znaczeniem Diderotowej przypowiastki. Mogło być z tego naprawdę dobre, sensownie wymyślone, dowcipne i mądre przedstawienie. Jest dużo zabawy” („Literatura” 1976 nr 51).

Przedstawienie Witolda Zatorskiego było prezentowane na festiwalu Teatr Narodów w Wenecji w 1981 r., gdzie spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem. Po latach scenariusz Zatorskiego do Kubusia Fatalisty wykorzystał Zbigniew Zapasiewicz, realizując swoją wersję spektaklu.

Następną premierą w reżyserii Zatorskiego w Teatrze Dramatycznym był spektakl pt. Pan Lemercier gra Don Kichota w swojej księgarni przy Placu Des Voges w Paryżu, oparty na motywach Don Kichota Cervantesa i Krzeseł Ionesco z udziałem Ewy Decówny i Marka Walczewskiego, w scenografii Kazimierza Wiśniaka. Przedstawienie było propozycją o wiele bardziej wymagającą. „Powstał w rezultacie utwór sceniczny nie stanowiący ani klasyczne­go dramatu, ani opowieści teatralnej, lecz rodzaj lirycznego poematu scenicznego na dwie osoby: gatunek nowatorski” – pisał Jerzy Adamski i zwracał uwagę: „(…) oprócz kultury literackiej przedstawienie wymaga także ko­mentarza. Objaśnić bowiem trzeba sam temat przedstawienia: problem szaleństwa jako pewnej formy kul­tury (dawnej, barokowej - to Don Kichot, i nowoczesnej, awangardo­wej - to Krzesła). Kto tego wszy­stkiego się dowie, i tak przygoto­wany przyjdzie na przedstawienie Zatorskiego, ten nie dozna rozczaro­wania. Nową premierę Teatru Dramatycznego uzna za dzieło piękne i podniecające. Zachwyci się muzyką, scenografią, kostiumami i kukłami. Podziwiać będzie wspaniałe aktorstwo Decówny i Walczewskiego. Ukazują oni szaleństwo jako podwójną dysharmonię: dysharmonię gestów jakby na przekór ładowi ży­wego ciała ludzkiego: i dysharmonię ruchu jakby na przekór spokojowi zgodnego życia z otoczeniem. Jest to analiza aktorska i obraz po­ruszający. Ale przygotowany widz wzruszy się także finałem, który przywraca harmonię: jako siłę i zwycięstwo miłości. Przede wszystkim jednak przejmie się samą my­ślą o Don Kichocie sprowadzonym do ciasnego pokoju. Bo przecież szaleństwo dawnego Don Kichota polegało na tym, te po­szedł w nieznane, wyruszył na rozstajne drogi, sam jeden przeciw ze­psutemu, oszalałemu światu. Szaleń­stwo pana Lemercier, księgarza, który gra Don Kichota u siebie w mieszkaniu, polega na tym, że ucie­ka przed światem, który wyszedł z formy. Schodzi sam jeden w głąb siebie. I tam walczy z wiatrakami” („Express Wieczorny” 1979 nr 71).

Kolejną inscenizacją Zatorskiego był Mizantrop Moliera z Markiem Walczewskim w roli tytułowej. Jerzy Adamski znów chwalił: „(…) gorzka komedia Moliera, rozumiana czę­sto w duchu tragizmu, tu pokazana została jako rokokowy bibelot. Odzyskała dzięki temu przede wszystkim swój komediowy walor: jest nieodparcie śmieszna. Dostała nowych, niespodziewanych barw: jest pełna wdzięku, a krytycyzm jej został skierowany na zewnątrz: przeciw nam, widzom. Wreszcie i ten jest skutek rokoko­wej interpretacji, że wszystkie wąt­ki molierowskiego arcydzieła tu zbiegły się w jeden: jest to komedia miłości” („Express Wieczorny” 1980 nr 134). 

Podobnego zdania był Lucjan Kydryński: „Zatorski zdecydowanie podkreśla komizm sztuki, gorzki bo gorzki, bolesny nawet, ale przecież komizm. Nie doszukuje się żad­nych podtekstów, natomiast brawurowo przekazuje najprostsze prawdy Mizantropa: otaczające nas - tak samo dziś jak przed trzema wiekami - obłudę, fałsze niesprawiedliwość, przez które uczciwemu, szaremu człowiekowi raczej nie sposób się przebić. Spektakl w Dramatycznym jest lawiną pomysłów inscenizacyjnych, atakujących nas w błyskawicznym tempie, bez chwili przerwy; jest to - można by rzec - Mizantrop pełen gagów, czasem lepszych, czasem trochę gorszych, ale nie pozwalających na sekundę znużenia. I zachwyca aktorstwem!” („Przekrój” 1980 nr 1847).

Marudził jednak Jaszcz: „I oto po zdyszanym aplauzie przychodzi refleksja: czy tych sztuczek, reżyserskich blekautów, migotliwych luster i zbyt pysznych lektyk, nie jest za dużo? Czy słowem, nie zaszedł tu przypadek, z rodzaju tych, o jakich Boy mawiał ‘hrabini przefajnowała’? Czy galopad i kropek nad i nie jest tu nadmiar? Cechą tego, błyskotliwego skądinąd spekta­klu, jest niewątpliwe przedobrzenie” („Perspektywy” 1980 nr 33).

Ostatnią premierą Witolda Zatorskiego w Dramatycznym był Skiz Zapolskiej. Spektakl również cieszył się powodzeniem. Reżyser otrzymał za niego nagrodę na Festiwalu Klasyki Polskiej w Opolu w 1982, choć nie mógł już jej odebrać. 19 VII 1981 r. zginął w wypadku samochodowym. Jego twórczość cieszyła się uznaniem aktorów, którzy doceniali umiejętność pracy z nimi, dającą możliwość odkrywania nowych możliwości. Choć wyreżyserował w Teatrze Dramatycznym tylko cztery przedstawienia, pamięć o jego dokonaniach pozostawiła trwały ślad, czego dowodem jest fakt, że imię Witolda Zatorskiego nosi sala prób teatru.

Więcej informacji o Witold Zatorski na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego.