Trwa ładowanie..

Mieczysław Marszycki

Biografia

Ur. 26 XI 1923 we Lwowie, zm. 8 X 2006 w Warszawie.

Dyrektor teatru.

Z wykształcenie prawnik, ale pasją jego życia był teatr. Pracę zawodową zaczął jednak w Filharmonii Narodowej w 1950 r. W latach 1954-56 był pracownikiem Polskiego Radia. Następnie przez blisko 10 lat był dyrektorem administracyjnym Teatru Ziemi Mazowieckiej. Zorganizował tu tzw. teatr na barce, który pływając po Wiśle docierał do różnych miejsc na Mazowszu.

W 1965 r. objął funkcję zastępcy dyrektora Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy. Z teatrem tym związany był do 1991 r. W 1983 r. na krótko został dyrektorem, a w latach 1987-91 pełnił funkcję dyrektora naczelnego.

Oprócz licznych zasług w pracy na rzecz Teatru Dramatycznego wspomina się często jego zaangażowanie w przygotowanie ponad 20 edycji Warszawskich Spotkań Teatralnych, których Teatr Dramatyczny od 1965 r. do początku lat 90. był formalnym organizatorem.

Magdalena Raszewska w książce wydanej z okazji 30 edycji WST tak opisywała Mieczysława Marszyckiego w roli antreprenera festiwalu:

„Marszycki osobiście witał (i żegnał!) na dworcu zaproszone zespoły, dbał, by każdy teatr miał w zespole artystycznym swego opiekuna, odbywał z dyrektorem wizytę u władz. Był na każdym przedstawieniu. Wszyscy bywalcy Spotkań mają w oczach niskiego pana w ciemnym garniturze, który lustrował bacznie gęstniejący tłum w holu, a gdy ten zgęstniał za bardzo – szedł doglądać widowni lub sprawdzał gotowość sceny, by znów pojawić się na dole. Były to manewry celowe i miały za zadanie uwolnić go od nadmiaru desperatów w przypadku najpopularniejszych przedstawień lub po stwierdzeniu niepokojących luzów na widowni, zwiększyć pulę wejściówek. Tych desperatów wpuszczał i tak. (…) Marszycki wiedział, że jego siłą jest widownia pełna młodzieży (nie bez tego, że mógł się tym powodzeniem pochwalić przed władzami). Na opinię władz, ale też środowiska, Marszycki był bardzo wyczulony i umiał o nią dbać. (…) Marszycki wychował teatralnie całą generację warszawskiej inteligencji – ile razy słyszeliśmy: nie mogę łamać przepisów, ale… - i tu przeprowadzał delikwenta za plecami ‘niczego nie widzącej’ bileterki” (30 x WST. Warszawa 2010).

Jacek Sieradzki tak wspominał dyrektora: „Mieczysława Marszyckiego zobaczyłem pierwszy raz gdzieś w latach siedemdziesiątych, kiedy wtargnąłem do jego gabinetu w Dramatycznym, żeby w imieniu studentów szkoły teatralnej domagać się co najmniej dwukrotnego zwiększenia kontyngentu wejściówek na Warszawskie Spotkania Teatralne. Spotkania były u szczytu potęgi, kolejki po bilety stały całą noc, a powstanie Wydziału Wiedzy o Teatrze w PWST mocno zwiększyło studenckie oczekiwania wejściówkowe.

Od tamtego czasu nasza znajomość ewoluowała, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zostałem bliskim współpracownikiem szefa Spotkań, spotykaliśmy się wielokrotnie przy rozmaitych okazjach. Aliści w istocie rzeczy w naszych stosunkach nie zmieniło się nic. Spojrzenie, jakim wtedy Marszycki taksował był nieznanego mu, nieśmiałego i niezręcznego studenta, było dokładnie tym samym spojrzeniem, którym patrzył na mnie po latach, gdy byłem jego doradcą. Spojrzeniem życzliwym, pełnym zaciekawienia i sympatii, choć bez amikoszonerii. Wyciągającym to, co rozmówca przynosi sensownego, obiecującym wsparcie i pomoc. Rzeczowym, skutecznym i jednocześnie ciepłym, rozluźniającym, niemo sugerującym, że przecież nie ma kwestii, których, choćby w cząstce, nie da się załatwić.

To dzięki takiemu spojrzeniu na ludzi i sprawy (a raczej dzięki kryjącej się pod nim postawie życiowej) Mieczysław Marszycki, w urzędniczej nomenklaturze jedynie dyrektor administracyjny różnych scen warszawskich, był jednym z najważniejszych ludzi polskiego teatru drugiej połowy dwudziestego wieku. Nie artystów - ambicji artystycznych nie miał. Ale twórców tak; był jednym z najważniejszych twórców. Bo ktoś przecież musiał rozmaite wizje i pomysły inscenizatorów zmaterializować, przenieść na konkrety, na materię. A on miał cechy charakteru, które go do tego predestynowały. Otwartość - także na ludzi z nie swojego pokolenia, cudowną bezpośredniość i bezpretensjonalność stylu bycia. Życzliwą lojalność. Zmysł praktyczny. Żelazną, legendarną pracowitość. I talent dyplomatyczny.

Zwłaszcza to ostatnie zasługuje na uwagę jako przymiot nieczęsty w światku teatralnym pełnym uraz i animozji, podzielonym na koterie i podkoterie. On był w stanie współpracować i porozumiewać się z każdym. Umiał znosić fumy i kaprysy artystów, czasem realizując ich najdziwniejsze zachcianki (o pianinie taszczonym na piętro hotelu Forum dla jednego z najbardziej wymagających reżyserów krążą legendy), czasem wykręcając się od fanaberii tak sprytnie, by nikogo nie urazić. Umiał też zdobywać przychylność urzędników od kultury, mówiących z reguły innym językiem niż twórcy; perswadował im w ich (nowo)mowie, zmiękczał opory, neutralizował kompleksy. Brał na siebie rozmaite ryzyka - bądź to lekkie nagięcie przepisów, bądź obawy polityczne. Zwykle nie pamięta się, jak skomplikowanym procesem jest rodzenie się teatru, ile kółeczek musi się ze sobą zgrać, tak wewnątrz machiny, jak w relacjach ze światem zewnętrznym. Czasem patrząc na dzisiejszy teatr, w którym jest pełno zaniechań: coś ciekawego, zapowiadanego, rozpada się na etapie realizacji, coś innego dochodzi do skutku grubo po czasie, z wytraconą energią, kulawe na starcie - patrząc na to wszystko myślę, jakże wszystkim tym nowym ambitnym scenom przydałby się ich własny Marszycki. Otwarty i lojalny jak tamten.

I jak tamten żyjący teatrem od świtu do nocy, od poniedziałku do niedzieli. Nie wiem, czy umiałby nazwać, co właściwie kazało mu z taką intensywnością uczestniczyć w życiu sceny. Nie miał zapędów krytycznych, z wielką ostrożnością formułował swoje sądy o wartościach artystycznych tego czy tamtego spektaklu. Wolał pytać: brał na stronę swoich zaufanych współpracowników, z prostotą prosił ich o uwagi. Potem je, trochę zmienione, cytował, a myśmy się uśmiechali pod nosem, słysząc swoje określenia. Ze zbytnią pychą, myślę dziś. On nie posiłkował się cudzymi opiniami, raczej pomagał sobie sformułować własne, podpowiadane przez intuicję i doświadczenie, ważniejsze niż wiedza książkowa.

Myślę, że tego entuzjastę, niezwiązanego z żadnym konkretnym światopoglądem artystycznym, cieszył po prostu każdy przejaw skuteczności teatru. Każda udana premiera lub prezentacja, z dobrym napięciem zakulisowym, z ekscytacją widzów, z niezdawkowymi oklaskami, z podnieceniem publiczności, z błyszczącymi zadowoleniem oczyma gości, których opinie cenił. Wtedy i jemu oczy zapalały się radością, nastrój - stale pogodny - grawitował w kierunku euforii, a on sam stawał się skłonny do całkiem nieoczekiwanych brewerii. Pamiętam zakończenie Cabaretu Voltaire granego w Stodole podczas tryumfalnej warszawskiej wizyty Teatru im. Witkiewicza z Zakopanego w roku bodajże 1988. Kabaret kończył się bisami, które potrafiły trwać i po parędziesiąt minut. Właśnie tak trwały, dawno minęła północ. Zmęczony dyrektor Spotkań poszedł za kulisy skłaniać zespół do finalizowania występu, ja byłem gdzieś z tyłu w rozmowie z przyjaciółmi i nagle ktoś podbiegł z okrzykiem: patrz, Marszycki tańczy na scenie z zakopiańczykami, a widownia znów podniosła się z krzeseł i wali brawo.

Taki mi zostanie w pamięci. Tańczący na scenie ze szczęścia, że teatr ma sukces. Po to mu służył” („Dialog” 2007 nr 2).

Po zakończeniu pracy w Teatrze Dramatycznym Mieczysław Marszycki kierował Instytutem Teatru Narodowego i Teatrem Małym – Sceną Impresaryjną. Razem z Pawłem Konicem stworzyli tu jedną z najciekawszych scen w kraju – prezentującą spektakle pozawarszawskie, jak również będącą „domem sztuk” – miejscem wielu przedsięwzięć z różnych dziedzin artystycznych. Był również aktywnym działaczem ZASP.

„Dyrektor Mieczysław Marszycki - poświęcił polskiej kulturze ponad pół wieku niestrudzonej, pełnej zaangażowania pracy. Wzorcowy dyrektor i organizator, stał się legendą polskiego, a w szczególności warszawskiego teatru. Był zawsze na teatralnym posterunku, teatrowi oddawał swój czas, wiedzę, wyobraźnię i serce” – napisano w pośmiertnym pożegnaniu (e-teatr.pl 9 X 2006).

Więcej: http://mojtd.encyklopediateatru.pl/historia/22/mieczyslaw-marszycki-menedzer-teatru

Więcej informacji o Mieczysław Marszycki na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego.