Trwa ładowanie..

Mieczysław Voit

Biografia

ur. 2 VIII 1928 w Kaliszu, zm. 31 I 1991 w Warszawie

Aktor teatralny, telewizyjny i filmowy.

Był synem dyrektora banków (m.in. Banku Ziemi Kaliskiej), a zarazem członka zarządu i skarbnika Towarzystwa Miłośników Sceny w Kaliszu, w 1929 roku inicjatora odbudowy gmachu teatru i zbiórki pieniężnej na ten cel, nadto autora artykułów o tematyce teatralnej w kaliskiej prasie (m.in. Teatr w Kaliszu, „Gazeta Kaliska” 1929 nr 91). Ukończył Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie, a po maturze przez pewien czas studiował malarstwo w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie ASP) oraz historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1947 został słuchaczem Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Krakowie, ale te studia także przerwał. Trafił do Teatru Rapsodycznego kierowanego przez Mieczysława Kotlarczyka, w którym występował do jego likwidacji w maju 1953. Teatr Kotlarczyka ukształtował jego warsztat aktorski — nieskazitelną dykcję, precyzyjną, oszczędną gestykulację, nauczył szacunku dla słowa, wywarł wpływ na upodobanie do wielkiej poezji. W roku 1953 zdał eksternistyczny egzamin aktorski. Kolejne dwa lata był aktorem Teatru Poezji (od 1 lipca 1954 połączonego ze Starym Teatrem jako jego druga scena). Od maja 1955 do końca 1957 był w zespole Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Jako aktor scen krakowskich pod pseudonimem Sławek Sławkowski publikował w prasie satyry i fraszki, które ilustrował swoimi rysunkami.

Od stycznia 1958 do końca sezonu 1962/63 należał do zespołu Teatru Nowego w Łodzi pod dyrekcją Kazimierza Dejmka. Kiedy Dejmek objął dyrekcję Teatru Narodowego we wrześniu 1963, przeniósł się za nim i pozostał w zespole Narodowego do końca sezonu 1965/66.

Aktorem Teatru Dramatycznego był w latach 1966–74 i 1976–79. Dwa pobyty na tej scenie podzielił powrót na dwa sezony (1974/75 i 1975/76) – za Kazimierzem Dejmkiem – do łódzkiego Teatru Nowego. Od 1979 występował na innych scenach warszawskich: w Teatrze na Woli (1979–81), Teatrze Ateneum (1981–85), Teatrze na Targówku (1986–88). Od 1988 roku do końca życia był aktorem Teatru Polskiego (po raz kolejny trafiając pod dyrekcję Kazimierza Dejmka).

Debiutował w Teatrze Rapsodycznym rolą Marlowe’a w Lordzie Jimie Conrada. I w Rapsodycznym rozpoczyna się galeria postaci arystokratycznych, których w jego aktorskim dorobku znajdzie się wiele – Hrabia (Pan Tadeusz Mickiewicza), tytułowy Eugeniusz Oniegin. Pierwszy pobyt w zespole łódzkiego Teatru Nowego zaowocował m. in. rolami Zygmunta Augusta (Barbara Radziwiłłówna Felińskiego), Hrabiego Henryka (pierwsza powojenna Nie-Boska komedia Krasińskiego), Marka Antoniusza (Juliusz Cezar Szekspira), tytułowych Brytannika w tragedii Racine’a i Cyrana de Bergerac w sztuce Rostanda, Prospera (Burza Szekspira). Krytyka podkreślała wielokrotnie, że był aktorem zdawało się stworzonym do grania postaci szlachetnych, dobrze urodzonych, nierzadko o skomplikowanym wnętrzu. „Miał właściwy sobie sposób ujmowania roli, specyficzny głos. Trochę ironii, szczyptę sarkazmu, lekkie uniesienie brwi jakby w zdziwieniu, trochę zadumy, czasem liryzmu i filozoficznego spojrzenia na świat, czasem dystansu. Wszystko to sprawiało, że choć nie zawsze grał role główne, to postaci przez niego kreowane stawiało się w rzędzie pierwszych i długo pamiętało” („Pegaz”).

Pierwszy, dłuższy pobyt w zespole Teatru Dramatycznego przyniósł 12 premier z jego udziałem. Rozpoczynał epizodyczną rolą Adwokata w sztuce Brouart i nieporządek Aveline’a w reż. Andrzeja Szczepkowskiego. Kolejne – znakomicie mieszczące się w jego emploi – to artysta malarz Hugo Nyffenschwander w Meteorze Dürrenmatta w reż. Ludwika Rene i arystokrata Karol Chłapowski w Karierze Otwinowskiej – dwuosobowej sztuce o Helenie Modrzejewskiej w reż. Witolda Skarucha. Zagrał męża aktorki, rolę towarzyszącą, ale bardzo zauważoną i docenioną przez recenzentów, u boku Barbary Horawianki, prywatnie własnej żony.

„Artystce towarzyszy Mieczysław Voit, który w tym dwuosobowym dramacie wypełnia różne drobne a ważne zada­nia (partie narracyjne, przekaz niezbęd­nych informacji, fragmenty dialogu postaci epizodycznych), ale jest przede wszystkim hrabią Karolem Chłapowskim, mężem Modrzejewskiej i jej wie­loletnim towarzyszem, sekretarzem i impresariem w jej licznych wędrów­kach po świecie. W miarę rozbrajająco bezradny, niekiedy ironiczny – stwo­rzył postać interesującą, chociaż niezbyt wierną wobec pierwowzoru” (Stefan Polanica, „Słowo Powszechne” 1968 nr 1). „Mieczysław Voit celowo usuwa się na drugi plan. «Daje repli­kę» (jak się mawiało w teatrze), szczególnie w scenach wstęp­nych. Potem szkicuje postać amatora teatru, subtelnie i nie bez smakoszostwa ironizującego samego siebie. Inteligentnie skomponowano drobne rysy, wy­rażone tonem głosu czy gestu” (W.N., „Teatr” 1968 nr 3). „Uderza świeżość i lekkość, z ja­ką Horawianka i Voit interpretują tekst, nie pozbawiony «smaczków» staroświecczyzny, z jaką – subtel­nie wydobywając owe «smaczki» – potrafią jednak równocześnie nadać swoim postaciom piętno jakiejś, na­zwałbym to tak: uniwersalnej nowoczesności. Przybliżając nam przez to bohaterów sztuki, dokonują po­nadto wobec nich, jeszcze jednego zabiegu. Oto ani na moment nie od­bierając widzom przywileju prze­żywania wraz z parą bohaterów ich skomplikowanych wzruszeń, zazna­czają przecież pewien do nich dy­stans, w którym chwilami dopatrzyć by się można nawet jakiejś niezwy­kle delikatnej ledwie dostrzegalnej ironii. Jest to wybitne osiągnięcie aktorskie, wspólne obojgu wyko­nawcom, znajdujące notebene pokrycie w tekście, z którego finałowych urywków wynika złudność całej takiej czy innej «kariery» dla zdobycia rzeczywistego spokoju i – szczęścia” (Juliusz Kydryński, „Życie Literackie” 1968 nr 9). „Voit ma niewiele tekstu i niewiele do grania, a mimo to rysuje pełnokrwistą postać trochę safandułowatego arystokraty zabłąkanego u boku gwiazdy. Kilka gestów, jakby nie dokończonych, jakby zawieszo­nych w próżni, bezbronny uś­miech i ta umiejętność bycia na scenie, niewypadania z roli, mimo braku tekstu” (EL. ŻM. „Zwierciadło” 1968 nr 18).

Dojrzałą kreacją była postać Basilia (Życie jest snem Calderona w reż. Ludwika Rene) „w pełni świadomego, w jakiej gra baś­ni i jak baśń taką grać należy” – pisał Jan Paweł Gawlik („Życie Literackie” 1969 nr 32). I dodawał: „Ludwik Re­né, Jan Kosiński, Tadeusz Baird, Ali Bunsch, Gustaw Holoubek, Wi­told Skaruch, Mieczysław Voit i Magdalena Zawadzka przysposobili widowisko w wielkim stylu – god­ne najlepszych tradycji Teatru Dra­matycznego”. Wtórowali tym zachwytom inni recenzenci: „A Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz i Mieczysław Voit stworzyli kreacje, które na zawsze będą się liczyć w historii ich aktor­stwa” (H.P., „Dziennik Ludowy” 1969 nr 138); „Najbardziej stylowo hi­szpański, i to jak z por­tretów najwspanialszego malarstwa jest Mieczy­sław Voit w roli króla Basilio” (Jerzy Zagórski, „Kurier Polski” 1969 nr 137); „Chłód, który rodzi się z mądroś­ci, a w istocie tworzy największy dramat człowieka. Tak zarysowano rolę króla Basilio, ale Mieczysław Voit jest aktorem, który nie umie (i to jest chyba w jego aktorstwie wspaniałe) oddzielić tych dwóch wykluczających się – zdawałoby się – cech ludzkich. Dlatego nie jest ani groteskowy […], ani doskonale obojęt­ny ludzkim uczuciom w imię wie­dzy, która przecież – tak mówi tekst Calderona – też jest złudna i zależy od epoki. Jest tragiczny ści­szonym tragizmem mędrca, który współczuje ludziom i sobie” ( J.S., „Kierunki” 1969 nr 30).

Z pierwszego pobytu w Dramatycznym warto odnotować także Geniusza i Kaznodzieję w Wyzwoleniu Wyspiańskiego w reż. Jerzego Golińskiego. Wieńczącego ten okres Rizziego w Sułkowskim Żeromskiego w reż. Kazimierza Dejmka, niewątpliwie najważniejszego reżysera w karierze Voita, poprzedził pochlebnie oceniany, kolejny w dorobku aktora adwokat, Sebastian Kran w sztuce Bartleby Zawieyskiego w reż. Witolda Skarucha. „Popisowy występ” (Roman Szydłowski, „Trybuna Ludu” 1973 nr 352), „grany z wielką precyzją” (Jerzy Zagórski, „Kurier Polski” 1974 nr 4). „Mieczysław Voit gospodarował w swoim gabinecie […] swobodnie, naturalnie i z całą prawdą przeżywał kolejne stadia zdziwienia, oburzenia, zainteresowania, niepokoju, fascynacji, wreszcie serdecz­nego przywiązania i podziwu dla kło­potliwego współpracownika. Ciekawa rola” (Zofia Jasińska, „Tygodnik Powszechny”1974 nr 4).

Za najlepszy okres w karierze Voita krytyka uznała zgodnie jego ponowny, acz krótki, bo ledwie dwuletni, pobyt w łódzkim Teatrze Nowym. Dalsza współpraca z Dejmkiem (w sumie wystąpił w 16 spektaklach w jego reżyserii, na nieco ponad 70 w swoim dorobku aktorskim) przyniosła w roku 1975 uznane za arcydzieła sztuki aktorskiej role Księcia Himalaja w prapremierze Operetki Gombrowicza i Barona w Garbusie Mrożka. Obie rok po roku uhonorowano pierwszymi nagrodami na Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu (w 1975 rolę Księcia Himalaja, w 1976 rolę Barona). Sam aktor ocenił: „Zawodem aktorskim jest w ogóle pokonywanie trudności, ale jakimś ich zwieńczeniem jest rola księcia Himalaja w Operetce. Jest to bowiem postać skupiająca w sobie wiele «twarzy», będąca sumą wielu postaci, aktor czuje się tu tak jakby gra w jednej – wiele ról” (w rozmowie z Małgorzatą Karbowiak „Scena 1976 nr 7).

Po powrocie do Warszawy i Teatru Dramatycznego zagrał Pana w Kubusiu Fataliście Diderota w reż. Witolda Zatorskiego – postać raczej obserwatora wydarzeń, niż ich uczestnika – „reprezentował szlachetną retorykę, łagodzoną ironicznym dystansem do postaci” (F.Z.K., „Szpilki” 1976 nr 50), „jak na arystokratę przystało, grał z prawdziwym dystansem wobec tekstu, roli i wszystkich naokoło” (Jan Kłossowicz, „Literatura” 1976 nr 51).

W Urodzinach Stanleya Pintera w reż. Zbigniewa Zapasiewicza „dał w roli Goldberga narzucający się wyobraźni portret gangstera, szczególnie przebiegłego i niebezpiecznego w swoich wykwintnych manierach” (Jaszcz, „Perspektywy” 1978 nr 17). Uznano, że „kreacją przedstawienia, i to kreacją zaskakującą, jest Mieczysław Voit, który w roli Goldberga zaprezentował zupeł­nie nowe możliwości aktorskie wbrew zdawałoby się swoim pre­dyspozycjom artystycznym” (Stefan Polanica, „Słowo Powszechne” 1977 nr 262). Pobyt w Teatrze Dramatycznym uwieńczył rolą Potockiego w Nocy listopadowej Wyspiańskiego w reż. Macieja Prusa.

Na innych scenach Warszawy w latach 80. stworzył wiele wybitnych kreacji, m.in. Generała w Spiskowcach Conrada (Teatr Powszechny), Poloniusza w Hamlecie Szekspira (Teatr Ateneum), Miguela de Unamuno w Święcie Rasy Hiszpańskiej Krzyżanowskiego (Teatr Na Targówku), Mecenasa w Adwokacie i różach Szaniawskiego i Hrabiego w Drzewie Myśliwskiego (Teatr Polski). Ostatnią jego rolą był Geniusz w Vatzlavie Mrożka.

W latach 80., w czasie stanu wojennego, był związany z Duszpasterstwem Środowisk Twórczych. Brał udział w koncertach poetyckich w kościołach, salach parafialnych, plebaniach w całej Polsce.

Bardzo intensywnie współpracował z Teatrem Polskiego Radia (przeszło 300 słuchowisk) i Teatrem Telewizji (blisko 70 ról, m.in. Franz Kafka w Listach do Mileny, Wielki Inkwizytor w Don Carlosie Schillera, Sieriebriakow w Wujaszku Wani Czechowa, tytułowy Henryk VI  w Henryku VI na łowach Bogusławskiego, Narrator w adaptacji Pana Tadeusza Mickiewicza w reż. Hanuszkiewicza). Był także znanym i cenionym aktorem filmowym. Często obsadzany w rolach władców, arystokratów, dyplomatów, duchownych, inteligentów. Spośród niemal 70 ról w filmach fabularnych, telewizyjnych i w serialach najwięcej uznania przyniosła mu podwójna rola księdza Suryna i cadyka w Matce Joannie od Aniołów, za którą w 1962 otrzymał nagrodę Premio SACI de Cinema w Sao Paulo.

Zasłużył sobie wielekroć w opinii krytyków na miano arystokraty polskiej sceny. Podkreślano, że emanował dostojeństwem, szlachetnością i dumą. Zachwycał perfekcyjną dykcją. Witold Skaruch nazwał ją „perwersyjną”. Niewątpliwie słowo było jego największym aktorskim atutem. Sam o swoim zawodzie, właściwie na początku dojrzałości aktorskiej, mówił niezwykle świadomie:

„To banalne i stereotypowe, ale interesują mnie przede wszystkim postacie obdarzone pełnią życia wewnętrznego. Postacie ludzi niebanalnych i skomplikowanych. Na scenie staram się przede wszystkim o uzyskanie intensywności przeżycia wewnętrznego, o nakreślenie stanów emocjonalnych postaci. Uważam, iż nie jest prawdą, że właśnie postacie skrajnie negatywne dostarczają lepszego tworzywa artystycznego do pracy nad rolą. Że to właśnie one są bardziej bogate, malownicze, pełniejsze. […] Nie lubię improwizacji i szybkiego tworzenia postaci. Charakter roli i jej kształt ostateczny wypracowuję sobie powoli” („Ekran” 1961 nr 38).



 

Więcej informacji o Mieczysław Voit na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego.