Piotr Fronczewski
Biografia
Ur. 8 VI 1946 w Łodzi.
Aktor.
Ukończył wydział aktorski warszawskiej PWST (1968). Zadebiutował w Kramie z piosenkami w Teatrze Narodowym, w którym zagrał jeszcze dwie epizodyczne role i przeniósł się do Teatru Współczesnego. W 1972 r. po raz pierwszy wystąpił w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy. Ludwik Rene zaangażował go do roli Ryżuchina w Człowieku znikąd Dworieckiego. Od sezonu 1973/74 Piotr Fronczewski związał się na stałe z Teatrem Dramatycznym i w tym sezonie zagrał tytułową, choć niedużą tekstowo rolę w sztuce Zawieyskiego Bartleby w reż. Witolda Skarucha. Andrzej Hausbrandt odnotował: „(…) słowa pochwały należą się bohaterowi tytułowemu - Piotrowi Fronczewskiemu (Bartleby), który potrafi wydobyć subtelne niuanse z tej postaci dysponując właściwie tylko jedną kwestią, owym sakramentalnym wezwaniem do nieśmiałego protestu, cichym, lecz upartym ‘wolałbym nie!’" („Express Wieczorny” 1973 nr 306).
Wydarzeniem była następna premiera: Ślub Gombrowicza w reż. Jerzego Jarockiego – po raz pierwszy wystawiony na scenie instytucjonalnego teatru dramatycznego. Fronczewski zagrał rolę Henryka. Jan Kłossowicz pisał: „Obsadzenie w niej Piotra Fronczewskiego świadczy o zupełnie niezwykłej umiejętności reżyserskiego wyboru. Fronczewski jest i tego chyba po nim spodziewał się Jarocki - przede wszystkim zupełnie inny od pozostałych aktorów. Jakby przyszedł z innego teatru, z innej szkoły, jakby wręcz był kimś zupełnie odmiennym. Nie jest to tak zwana wielka kreacja aktorska, ale przedziwna mieszanina sprawności z niedojrzałością, świeżości z estradową rutyną. Popisowo naprawdę grający tę olbrzymią rolę aktor jest tu zarazem podszyty amatorem, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Można tę rolę zagrać może lepiej, ale trudno zagrać ją zgodniej z intencjami autora. Fronczewskiemu i Jarockiemu udało się tu przekazać ze sceny ową tak ważną, tak ukochaną przez Gombrowicza niedojrzałość, która nie jest słabością, ale siłą” („Literatura” z 18 IV 1974). Andrzej Władysław Kral również chwalił aktora: „Fronczewski brawurowo pokonuje wszystkie trudności techniczne roli. Sprawia wrażenie, że gra bez wysiłku, a ma przecież w programie także i salto do tyłu, po którym staje równiutko na obie nogi. Ale uznanie trzeba tu wyrazić nie tylko dla sprawności technicznej aktora, ale przede wszystkim dla jego inteligencji. Udało mu się bowiem unaocznić ów najistotniejszy u Gombrowicza proces nieustannego stwarzania siebie i innych, stwarzania sytuacji, które następnie deformują jego samego” („Teatr” 1974 nr 11).
Jarocki zaangażował aktora do jeszcze jednej swojej inscenizacji: szekspirowskiego Króla Leara, gdzie u boku Gustawa Holoubka w roli tytułowej zagrał Błazna. „(…) jego ‘gorzki błazen’ jest, wbrew tradycji, młody. Nie stracił przy tym nic z tragicznego dowcipu, a zyskał nową wieź łączącą go z Learem; młodzieńcze przywiązanie, emocjonalizm, który każe mu płakać, gdy jego panu źle się dzieje. Błazen gra dziecko i równocześnie jest naprawdę jedynym dzieckiem Leara, które nie mówiąc o tym daje mu dowody najwyższej miłości” – charakteryzował postać Grzegorz Sinko („Teatr” 1977 nr 13).
W dorobku Piotra Fronczewskiego w Teatrze Dramatycznym znalazła się też tytułowa rola w Hamlecie, którego wystawił Gustaw Holoubek. Spektakl przyjęto kontrowersyjnie. Jan Koniecpolski [Tadeusz Słobodzianek] nie krył złośliwości: „Jeszcze kilka lat temu, po Ślubie Jarockiego, Piotr Fronczewski byłby Hamletem idealnym. Jednakże udział w kabaretach, głupawych programach telewizyjnych i jeszcze głupawszych słuchowiskach radiowych, zrobił wreszcie swoje. A właściwie nie tyle udział, co światopogląd kabaretowy (‘Życie jest kabaretem’), który się przy okazji zdobywa. A światopogląd ten, oprócz głębszych światopoznawczych treści, narzuca niestety takie kabaretowy styl aktorstwa. Polegający głównie na niewolniczym uzależnieniu aktora od widowni, na wydobywaniu z tekstu takich puent, na które widownia zareaguje śmiechem lub oklaskami, co z kolei prowadzi do wyłączenia z teatru wszystkich innych funkcji poza rozrywką. W ramach której, rzecz jasna, podaje się porcję ‘myśli’ dla tzw. wrażliwszych. I, o ile ze wszystkimi błazeńskimi pogwarkami Hamleta Fronczewski radzi sobie doskonale, o tyle z wrażliwością i myśleniem duńskiego księcia jest już gorzej. Wprawdzie reżyser stara się, jak może, ułatwić Piotrowi Fronczewskiemu zadanie, już to skreślając i skracając pozostałe monologi, już to usadzając Hamleta na proscenium, aby to co ma do powiedzenia przekazywał mam od siebie, prywatnie i zwyczajnie niczym w filmie polskim czy też oświetlając aktora punktowcem (‘Intelectus est lumen’), mimo to odblask światła od czoła Hamleta nie wystarcza i Hamlet - Piotra Fronczewskiego na temat czasów, w jakich żyjemy, ma do powiedzenia bardzo niewiele. Prawie nic...” („Polityka” 1980 nr 8).
Inaczej interperetował rolę Jan Kłossowicz: „Hamlet Fronczewskiego, to na pewno Hamlet współczesny. Gdyby starym wzorem zastanawiać się jaką książkę, zamiast Montaigne'a włożyć mu do ręki, można by powiedzieć, że to zbiór któregoś ze współczesnych felietonistów. Jest to Hamlet rozumujący z pozycji dwudziestowiecznego scjentyzmu. Inteligentny, przenikliwy, wstydzący się okazywania uczuć, nieufny, ironiczny. Kiedy podnosi dwoma palcami czaszkę Yoricka przypomina bardziej antropologa niż filozofa a tym bardziej poetę zadumanego nad zagadką bytu. Kiedy mówi: być albo nie być okazuje bezradność, a nie rozterkę i niepokój egzystencjalny. Jest wykształconym człowiekiem, dużo wie i zdaje sobie sprawę z ograniczoności ludzkiego umysłu, ale nie ma w nim trwogi i drżenia, rozdarcia między wiarą i niewiarą, wyboru pomiędzy dobrem i złem. Jeżeli staje się mimo to tragiczny, to nie dlatego, że podejmuje heroiczny wybór, ale dlatego, że nie umie znaleźć zrozumienia dla siły, która pcha go w jego metodyczne szaleństwo. Jest w tym i signum temporis i conterfectus homine naszej epoki - dziwnie ubogi wobec poprzednich romantycznych, metafizycznych, psychoanalitycznych czy egzystencjalistycznych wersji tej postaci” („Literatura” 1980 nr 9).
Obok Henryka w Ślubie Fronczewski zagrał jeszcze w dwóch ważnych inscenizacjach, opartych na dramatach Gombrowicza: Księcia Filpa w Iwonie, księżniczce Burgunda w reż. Ludwika Rene oraz Hrabiego Szarma w Operetce w inscenizacji Macieja Prusa. O tej drugiej roli Jan Kłossowicz napisał: „Fronczewski jest świetny technicznie jako Szarm i wykorzystuje wszystko co umie i czym go natura obdarzyła, ale nie zawsze chce się wierzyć, że jest hrabią” („Literatura” 1980 nr 29).
W repertuarze klasycznym, granym w Dramatycznym, pojawiły się inne ważne role Fronczewskiego: Macrota w Nocy listopadowej Wyspiańskiego w reż. Macieja Prusa („świetna rola Piotra Fronczewskiego: szpicel - fachowiec, a nie jedynie szmata ludzka” – zanotował recenzent „Trybuny Ludu”) oraz Witusia w Skizie Zapolskiej w reż. Witolda Zatorskiego – w tym spektaklu partnerował Magdalenie Zawadzkiej, Barbarze Krafftównie i Gustawowi Holoubkowi („Piotr Fronczewski, wspaniały od początku do końca, witalny, prosty, szlagoński, ale nagle - niewiarygodnie liryczny, z fantazją stepową. Intelektualista Holoubek i prawdziwie męski Fronczewski - ich dialogi skrzą się od blasku” – pisała Teresa Krzemień - „Kultura” 1981 nr 22).
Piotr Fronczewski miał też w dorobku kilka ról we współczesnych sztukach: w Wesołych świąt Ayckbourna w reż. Ludwika Rene, Przyjdzie na pewno O’Neilla w reż. Jerzego Antczaka i w Remoncie Kondratiuków. O tytułowej roli w Kaliguli Camusa w reż. Andrzeja Chrzanowskiego pisano: „Fronczewski zagrał Kaligulę jako szaleńca, ale specyficznego pokroju. To szaleństwo, mimo okrutnych efektów, ma naturę intelektualną. Kaligula jest podszyty Hamletem, wątpieniem i poszukiwaniem tak charakterystycznym dla szekspirowskiego bohatera. Gdyby nie to, że każda idea Kaliguli posiadającego ogromną władzę przynosi konkretne i straszne rezultaty, można by go uznać za kawiarnianego rezonera, za filozofa rozprawiającego o urządzeniu świata” (Krzysztof Pysiak, „Zwierciadło” 1982 nr 12).
Ostatnią rolą, którą Piotr Fronczewski zagrał w Teatrze Dramatycznym, był Oficerek w Dwóch głowach ptaka Terleckego w reż. Andrzeja Łapickiego.
Po zwolnieniu Gustawa Holoubka z dyrekcji Teatru Dramatycznego w stanie wojennym Piotr Fronczewski wraz z grupą czołowych aktorów opuścił teatr. Zaangażował się do Teatru Studio, występował też w Teatrze Polskim, a od 1991 r. związał się z Teatrem Ateneum.
Aktor ma znakomity, wszechstronny dorobek ról filmowo-telewizyjnych. Zagrał w takich obrazach, jak m.in. Ziemia obiecana Andrzeja Wajdy, Halo Szpicbródka Janusza Rzeszewskiego, Kung-fu Janusza Kijowskiego, Konsul Mirosława Borka. Popularność przyniosła mu rola Pana Kleksa w filmie Krzysztofa Gradowskiego oraz występy w Kabarecie Olgi Lipińskiej.
W Teatrze Telewizji stworzył wiele wybitnych kreacji m.in. w Operze za trzy grosze Brechta, Rewizorze Gogola, Paradach Potockiego, Cyrano de Bergerac Rostanda, Weselu Wyspiańskiego, Paragrafie 4 Hellera, Świętym eksperymencie Hochwaldera, Otellu Szekspira, Mówi Chandler Marlowe’a, Łuku triumfalnym Remarque’a, Wielkiej magii de Filippo, Na dnie Gorkiego, Kąpielisku Ostrów Huelle, Królu Edypie Sofoklesa, Rozmowach z katem Moczarskiego.