Artykuły

Pasja bez pasji

W miniony poniedziałek pierwszy program TVP wyemitował zrealizowaną w 2002 roku przez Krystynę Jandę sztukę Krzysztofa Bizia - "Porozmawiajmy o życiu i śmierci". Tekst szczecińskiego autora, podobnie jak podczas premiery w Teatrze Współczesnym (reż. Tomasz Man), ujawnił swe walory: prostotę i sugestywność opisu rozpadu więzi międzyludzkich, samotności i próby scalenia rodziny. Ta smutna sztuka o ludziach zdradzających się, gardzących sobą i prowadzących tasiemcowe rozmowy telefoniczne (telekomunikacja zastępująca międzyludzką komunikację jest tu wyraźnym akcentem) ma jednak delikatnie optymistyczny finał. Rodzina zaczyna ze sobą rozmawiać, chora na raka żona wygarnia "całą prawdę" mężowi i synowi, którzy nie pozostają jej dłużni. Bizio nie sugeruje tego jednoznacznie, ale odbiorca może domniemywać, że jakieś resztki rodzinnego ciepła gdzieś się tu tlą. Że grzechy zostały odkupione (choroba żony, porażki finansowo-romansowe męża, zemsta narkotykowej mafii na synu) i jest szansa na odrodzenie...

Sztukę Krzysztofa Bizia można - tak jak to zrobił w szczecińskiej prapremierze Tomasz Man - pokazać na scenie w sposób zwyczajny, szary, potoczny - było to proste odzwierciedlenie tego, co kreuje tekst sztuki (znaczącą kreację stworzyła w Szczecinie Beata Zygarlicka). W swej istocie jest jednak "Porozmawiajmy o życiu i śmierci" rzadkim w polskiej dramaturgii współczesnej moralitetem. I to nie nachalnym, nie filtrującym rzeczywistości przez światopogląd... Krystyna Janda może nawet dostrzegła ów wymiar moralitetu w większym stopniu niż Tomasz Man. Niestety, jak się wydaje, inscenizatorka poszła w swej chęci "użycia" tekstu początkującego dramaturga zbyt daleko. Zderzyła tekst sztuki z choreograficznymi scenami Męki Pańskiej często w jednym kadrze. Owszem, kamera Edwarda Kłosińskiego wyczarowała nierzadko piękne, malarskie obrazy, ale sam zamysł budzi duże wątpliwości. Zbyt łopatologiczne i naciągane to było moralizatorstwo - drażniące tym bardziej, że tekst Bizia nie potrzebuje przecież i nie skłania do religijnych skojarzeń. A widz też powinien mieć swobodę interpretacji i ewentualnych odniesień. Po co Janda zdecydowała się na ten ryzykowny i rozbrajający w swej banalności zabieg? Żeby podważyć pewną drastyczność tekstu, która jest właśnie jego silą? Aby mógł przed emisją sztuki pojawić się na ekranie ksiądz i powiedzieć, że "Porozmawiajmy" podobało się klerykom? Ale przecież mogło chyba (i powinno) dawać do myślenia osobom duchownym nawet bez religijno-kiczowatego sztafażu.

Sam spektakl był bardzo dobrze zagrany przez Jandę (Żona), Jerzego Stuhra (Mąż) i Borysa Szyca (Syn), w wielu momentach bardzo ciekawy realizacyjnie i rzeczywiście świetnie poprowadzony przez Jandę od strony czysto reżyserskiej. Po odjęciu dosłowności scen pasyjnych zainscenizowanych przez Ewę Wycichowską i zachowaniu pewnej ciekawie tu wprowadzonej poetyki biblijnej (kolory, kompozycja kadru, niektóre pozy aktorów) - telewizyjna wersja "Porozmawiajmy o życiu i śmierci" byłaby bardziej przekonującą interpretacją tekstu Krzysztofa Bizia.

Dlaczego wreszcie Krystyna Janda postanowiła "poprawiać" cudzy tekst? - mogła go napisać sama lub np. poszukać innego. Bez przekonania do materiału literackiego i prawdziwej pasji szczerego teatru robić się nie da.. Szczerość rozmowy o życiu i śmierci, jaką proponuje Bizio, spektakl Jandy cokolwiek naruszył.

Krzysztof Bizio - "Porozmawiajmy o życiu i śmierci". Scenariusz tv i reżyseria - Krystyna Janda, zdjęcia - Edward Kłosiński. Emisja: 31.03.2003

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji